Jeden z praktycznych sposobów pozyskania klientów
Krótka opowieść o tym jak w GreenFly kolejki ustawiać się zaczęły…
Drogi Kliencie, to właśnie Ty jesteś moim szefem oraz szefem całej firmy, w której pracuję. Możesz mnie zwolnić albo przyznać mi awans. Takie oto słowa zostały wypowiedziane kilka dni temu w naszej firmie przez naszą jakże zdolną Key Account Manager.
Co zatem zrobić żeby szef- klient był zadowolony a nawet przyznał nam awans? Jak sprawić, by szefów było coraz więcej i więcej? Praktyczny przykład na te oraz kilka innych pytań, znajdują się w dzisiejszym wpisie. Bez owijania w bawełnę zdradzam tajniki stworzenia lawiny klientów w GreenFly. Dodam jeszcze tylko, że informacje są w pełni prawdziwe ponieważ przekazywane przez samego Account Managera.
„Spotkanie to początek. Współpraca to postęp. Pozostanie razem to sukces.” Henry Ford
Zacznijmy od początku. Pewnego razu zastanawialiśmy się w naszym kreatywnym teamie, co zrobić, by prostym sposobem próg naszej agencji przekraczali wciąż nowi klienci. Tylko jak to robić, kiedy firma zlokalizowana jest na obrzeżach miasta i często korki są tak duże, że sami mamy problem z dotarciem do niej? Myśleliśmy i myśleliśmy długie godziny… Zostały przy tym wypite hektolitry kawy… Pomysłów było mnóstwo… Aż w końcu…
…stwierdziliśmy, że przecież każdy z nas lubi być obdarowywanym.
Zatem klient, który dostanie od nas upominek chętniej zostanie z nami na dłużej. Po kilku chwilach stwierdziliśmy jednak, że przecież nasi klienci dostają już od nas różne gadżety. Czasami mniej czasami bardziej przydatne. Już mieliśmy odrzucić nasz pomysł kiedy nagle stwierdziliśmy, że przecież możemy dać każdemu klientowi coś indywidualnego. Coś, czego potrzebuje każda firma. Bardzo często jest to pierwszy produkt, na który decydują się świeżo upieczeni przedsiębiorcy.
I właśnie wtedy podjęliśmy decyzję, że każda firma otrzyma od nas coś niepozornego, ale niezwykle istotnego w biznesie. Te małe prostokąty sprawiają, że nawiązać możemy ciekawą relację biznesową albo wzbudzić zainteresowanie swoją osobą. Od tej pory już żaden z naszych klientów nie będzie cierpiał na ich brak na spotkaniu networking-owym.
O czym mowa? Wtajemniczeni pewnie już wiedzą, że o wizytówkach za złotówkę. Oczywiście nie mówimy tutaj o jednej sztuce, ale o 100 sztukach 🙂
A to jest taniej niż w Biedronce- powiedział jeden z naszych grafików.
A teraz kilka istotnych informacji dla mniej wtajemniczonych. Klient przesyła do nas na maila treści, czyli wszystko to, co ma znaleźć się na wizytówkach. Zazwyczaj jest to nazwa firmy, logo, dane teleadresowe. Niekiedy klienci precyzują również kolorystykę aczkolwiek nie zawsze. Cały projekt graficzny jest już w rękach, a właściwie głowach naszych zdolnych grafików. Pozostaje zatem już tylko przesłanie wizualizacji do przyszłego właściciela wizytówek, aby ten mógł sprawdzić, czy nie wkradły się jakieś literówki. Wiadomo grafik też jest tylko człowiekiem zatem pomylić się może.. Najczęściej jest tak, że klient odpisuje: Jest OK – proszę drukować.
A co w sytuacji, kiedy posiadam już własny projekt graficzny- zapytają niektórzy. Otóż wtedy wystarczy go przesłać do nas na maila.
Przedostatni już etap to praca naszych dzielnych i niestrudzonych drukarzy, którzy w pocie czoła drukują, drukują i jeszcze raz drukują…. Potem wycinają, układają w kartonikach i przynoszą na pierwsze piętro, pnąc się po stromych schodach niczym himalaista po górach.
I w tym właśnie momencie produkt po raz ostatni znajduje się w obcych rękach. Biuro obsługi klienta wystawia fakturę na symboliczną złotówkę (czyli 1,23 zł brutto) i już oto w progu zjawia się odbiorca. Szczęśliwy, że już w dłoniach ma swoje zamówienie, zdąży jeszcze tylko odebrać ulotkę informacyjną z pozostałymi usługami GreenFly jak Content Marketing, po czym biegnie w świat żeby informować pozostałych.
Tak oto z niczego i niskim kosztem powstała akcja, która spełniła oczekiwania zarówno naszego szefa-klienta, jak i nasze.
Napisz komentarz